w wieczory letnie, jednocześnie z żabami, krzyczą po łąkach... z czego tworzą się formalne dwie orkiestry?
— Derkacze, kotku, przypuszczam, nawet pewny jestem, że derkacze masz na myśli...
Tak, tak; Roman wybornie przypomniał sobie teraz, że ptaki, których głosy pamiętał, nazywały się derkacze. W tej chwili też spotkał znowu oczyma wzrok Bronki, wlepiony w niego z wyrazem zadziwienia. Tylko tym razem na ustach dziewczynki drgał uśmieszek powstrzymywany. Roman pomyślał: «Czego ten dzieciak dziwi się ciągle, patrząc na mnie, i nawet zdaje się, że w duchu wyśmiewa się ze mnie? Ale pomimo to milutkie jakieś stworzonko!»
Wtem, po łące, w powietrzu szarzejącem, choć jeszcze różowem, rozległ się wielki chóralny wybuch śmiechu. To kosarze zaśmieli się tak z czegoś, już zbierając na trawach odzież porzuconą i gotując się do odejścia. Od furtki ogrodowej, w której dwaj Darnowscy i Bronia stali jeszcze, patrząc na łąkę, widać było Stefana, który z szerokim gestem, coś przemówiwszy do towarzyszy, zaśmiał się z kolei głośno, z całego gardła, długą gamą tonów męzkich i wesołych. Przywtórzył mu chóralny wybuch śmiechu
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.