wiała się mu w postaci mętnej i niewyraźnej, ale przypominającej w zarysach głównych ów typ kobiecy, jakby pod niebem jego wyobraźni zawieszony, i o którym niekiedy myślał: «gdybym spotkał taką»...
Zaciekawiało go to, dlaczego nie chciała wyjechać w świat szeroki z baronową i dlaczego nie przyjęła od bogatej krewnej bransolety z brylantami? Bo istotnie baronowa miała słuszność. Komu to na całym świecie brylanty mogą być niepotrzebnemi? Oryginalna jakaś dziewczyna. Dzikus, gęś, albo... dusza czysta i dumna, która nie chce szerokiego świata i podarunków brylantowych!
Daleko jednak częściej myślał o stryju. Wspomnienia z dzieciństwa poprostu napastować go zaczęły. Dziś, gdy tylko ze stryjem rozmawiać zaczął, uderzyła go, jak błyskawica, myśl, że przysłowie jego: co tu robić? uwięzło mu w mowę wówczas, gdy... miał trochę więcej nad lat dziesięć, w tej porze pamiętnej i strasznej, kiedy w ręku lekkomyślnego ojca jego pękła fortuna, rozsadzona życiem zbytkownem i zbyt wesołem. Jednocześnie były jej właściciel, wyczerpany nadmiarem użycia, legł, obalony chorobą przewlekłą i ciężką. Wówczas do domu
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.