Znaleźć się wśród swoich? tak, niezawodnie, tego pragnął. Wcale jednak nie czuje, aby znajdował się pomiędzy swoimi. Przeciwnie, ludzie ci są dla niego niejaśni i niepokojący, widzi też, że sam jest dla nich obcym. No, mniejsza o to! Jeżeli pobyt tutaj nie będzie wywierał na niego wpływów uspokajających i wrażeń przyjemnych, za dni parę odjedzie do swego! Do czego — swego? Jakto! Ma przecież przed sobą zajęcie nowe, pracę dużą. Zajęcia i pracę — dla czego? Jak owad zabrzęczały mu w uchu wyrazy: dla pasztetu! Uśmiechnął się. Zacny, kochany oryginał! Trzebaż-to w taki sposób rzeczy określać! Niby wychwala, niby drwi. Trudno poznać czy myśli, czy też nie myśli tak, jak mówi.
Zgasił lampę i, stanąwszy przy otwartym oknie, do połowy przez nie wychylony, pełną piersią wciągać zaczął oddech cichej nocy świeży i wonny. Na sierpniowem niebie, wyiskrzonem gwiazdami, bielały gdzieniegdzie szlaki dróg mlecznych; gdzieniegdzie przysłaniały je cienie drzew wysmukłych lub rozłożystych. W dole kwiaty, rozproszone nad trawami, w których nieustannie grały świerszcze, wydawały się w wyiskrzonem świetle gwiazd niebieskich blademi gwiazdami ziemskiemi.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.