Od dziesięciu lat nie był już na wsi, bo nie może nazwać wsią zamiejskich will baronowej i jej przyjaciół, w których czasem przepędzał trochę dni lub tygodni letnich. Było tam zawsze pełno gości, ruchu, stołecznej wrzawy i elegancji. Od dziesięciu lat po raz pierwszy znajdował się w miejscu ustronnem i cichem, z sercem, głową i umysłem zanurzonemi w ciszy nocnej, w świetle gwiazd i mgławic, w swoich własnych głosach wewnętrznych. Fala myśli przepływała mu przez głowę, przynosząc zapytania i rozwagi coraz nowe.
Człowiek jest stworzeniem ogromnie kapryśnem i nieloicznem, a przez to nieszczęśliwem; tak, dla tego właśnie nieszczęśliwem, że kapryśnem i nieloicznem. Ściga, walczy, zdobywa i potem nie umie cieszyć się zdobyczą dościgniętą i wywalczoną. On także dopóki nie posiadał pewności, że będzie miał lepszy, niż dotąd, kawałek chleba, stanowisko zaszczytne, możność posuwania się coraz dalej i wyżej...
Fala myśli, bez udziału woli jego, powielekroć powtórzyła w mózgu wyrazy: «coraz dalej i wyżej... coraz dalej i wyżej... coraz dalej i wyżej»... aż uwaga pochwyciła je i zatrzymała się nad niemi. Coraz dalej i wyżej... ku czemu?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.