jący się bardzo rzadko? On chce, nawet bardzo chce żyć. Czuje się pełnym energji i pragnień, tylko że teraz już nie wie, ku czemu je zwrócić. Jedno posiada napewno: pasztet, ale go to nie zadawalnia. Cała rzecz w tem, że są tacy, których on nasyca, i tacy, którzy, jedząc go pełną gębą, czują się Ugolinami. Czy on do tych drugich należy? Najpewniej. Byłżeby więc marzycielem? Przypuszczenie to prawie go oburzyło. Przywykł do słyszenia i myślenia, że marzycielstwo jest jedną z odmian obłąkania. On dotąd unikał choroby niebezpiecznej. Owszem, chwalono go powszechnie i sam siebie chwalił za praktyczność, za umiejętność stosowania się do warunków, położenia, za zręczność w zdobywaniu ułatwień i uprzyjemnień bytu. Jednak było w nim także coś zupełnie od praktyczności odmiennego, coś, co udawało umarłego, ale żyło i w pierwszym przełomowym momencie jego życia zaczęło go niepokoić, zniechęcać, dręczyć...
Wiedział, był zupełnie pewnym, że ten stan niepokoju, niezadowolenia trwać będzie i wtedy, kiedy już zajmie stanowisko, tak przedtem upragnione. Teraz, na samą myśl o niem, ogarniała go nuda. Tak, nuda! Był to wyraz, dokładnie określający uczucie, towarzyszące myśli o tem
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.