— Jakto: parę dni i parę tygodni, to wszystko jedno?
— Naturalnie...
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale zawahała się; nie wytrzymała jednak i z ukośnem spojrzeniem na brata, zachichotała zcicha.
— Australczyk i za parę tygodni będzie australczykiem!
— Masz słuszność — potwierdził i nagle zachmurzony spojrzał na Irenę, która ze szklanką mleka w ręku stała przy stole. Powieki jej były spuszczone, a po ustach przewijał się uśmiech, który jednak znikł zaraz. Postąpiwszy ku szafie kredensowej, coś z niej dobywać zaczęła. Z podniesionemi w górę ramionami i spokojną kibicią wydawała się bardzo zgrabną; w profilu jej, nieco w tył odgiętym, była wielka czystość linji i wyrazu. Nie odwracając głowy, rzekła żartobliwie:
— Przestań kłócić się z bratem, Broniu, i idź do naszego pokoju, gdzie i ja zaraz przyjdę, aby ci lekcję zadać...
Pani Paulina szepnęła do Romana.
— Irusia uczy Bronię. Ja i Romuald chcieliśmy wziąć dla niej nauczycielkę, bo przecież... przecież, niech nas Bóg broni, abyśmy mieli obar-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.