Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

cały pomiędzy osnową klocki również nićmi owinięte.
— Widzisz, Romku... ach, ach, ach! do niczego już więcej zdatną nie jestem, oprócz do tej robótki, którą zresztą bardzo lubię. Chodzić i krzątać się nie mogę; Irusia za mnie wszystko robi... Jużbym nieraz i umrzeć chciała, takem marna i nieużyteczna... ale znowu... ach, ach, ach... oni wszyscy są tacy dobrzy dla mnie, pobłażliwi, tak ich kocham, że rozstać się z niemi nie chcę... a śmierć to rozstanie...
— Pocóż myśleć o takich ponurych rzeczach! — pocieszał Roman.
Zauważył, że suknia jej z bardzo taniego materjału była suto przybraną takiemi koronkami, jak te, które w tej chwili robiła, co właśnie nadawało jej pozór nastrzępiony i trochę zabawny. W tem ubraniu, ze starannie ułożonemi włosami, do których jasnej płowości gęsto mieszała się siwizna, z kibicią drobną, chudą, jeszcze zgrabną, miała pewien wdzięk delikatny, chorobliwy i trochę zabawny. Było w niej szczególniejsze zmieszanie pretensjonalności i słodyczy, wiecznego lamentowania i jednoczesnego cieszenia się swoim losem, coś niezgodnego, nie zharmonizowanego, jakby dwie razem istoty, dwa