Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

Ożywiła się i kiedy gestami żywemi, choć zawsze spokojnemi wskazywała przedmioty wymieniane, oczy Romana były do niej przykute. Teraz dopiero spostrzegł, że ma w warkoczu lewkonję, której blada różowość odbijała wdzięcznie od kruczej czarności jej włosów.
— Pokój wujenki jest znacznie większym od tego... a nasz, mój i Bronki, tu, obok wuja, abym mu była zawsze pod ręką.
Otworzyła drzwi staroświeckie, nizkie, o jednych tylko odrzwiach wapnem wybielonych. W pokoju, do którego weszli, ściany były także pobielone, białe firanki przystrajały okna, u ścian stały dwa łóżka biało zasłane. Przy stole, stojącym po środku pokoju, Bronia siedziała nad książką. Powitała wchodzących skinieniem głowy i znowu zanurzyła się w czytaniu. Irena otworzyła szafkę oszkloną, Roman podszedł do dziewczynki i pochylając się nad nią, zapytał:
— Czy to jeografję Bronia studjuje?
Podniosła ku niemu spojrzenie roztargnione.
— Dlaczego to ma być koniecznie jeografja?
— Bo w tej nauce zaszłaś już daleko, aż do piątej części świata...
— Bardzo trafnie Romek zgaduje. Właśnie teraz uczę się o Australji...