prawda? Nazywają się jeszcze i pryma tami[1], ale przyjmijmy już dla nich jedną nazwę: antropomorfy!
Dziwny jednak ten stary! Nigdy nie można powiedzieć napewno, czy drwi albo mówi na serjo! Ale teraz mniej, niż kiedy, Roman mógł zastanawiać się nad tem, bo z bawialni dochodziły dźwięki fortepianu i głos kobiecy, który śpiewał koniec piosnki rozpoczętej przed chwilą:
«Choć za wolą Boską
Ciebie ja porzucę,
Znowu do cię wrócę;
Ujrzym lubą wiosnę
Ja zieleńszy wzrosnę,
Będziem znowu z sobą,
Będę szumieć z tobą».
Miły, śliczny głos! Twarz śpiewającej zanurzona w półcieniu, na którego tle uwypukla się jej wysmukła kibić w jasnej sukni. Domunt stoi w pobliżu fortepianu, także w półcieniu, plecami oparty o ścianę, z ramionami skrzyżowanemi na piersiach i nizko pochyloną głową. Widać, że muzyka sprawia na nim wrażenie bardzo silne, tak jak na wszystkich tych, którzy wiele cierpieli. Lecz któż nie cierpiał? Stryjenka
- ↑ Błąd w druku; powinno być – prymatami.