Pomyślała chwilę i, trochę wahając się, zcicha odpowiedziała:
— Może to, że świat jest dla niego tylko dodatkiem...
— Do czego?
— Do niego samego.
Roman był zadziwiony.
— Masz na myśli samolubstwo, kuzynko?
— Mniej więcej — zaśmiała się. To jest taka deklinacja: ja, moje, mnie, dla mnie, o mnie, przy mnie, we mnie...
W tej chwili Bronia z pękiem kwiatów, które zrywała nad strumieniem, przybiegła, wołając:
— Iruś, idźmy już! Jeżeli ciągle robić będziemy takie popasy, chyba wieczorem przyjdziemy do Kaźmirówki. Bo to już drugi popas! Pierwszy był w Wolince...
Rzuciła ręką w stronę lasu, z którego przed chwilą wyszły.
— Panie idą do Kaźmierówki — zawołał Roman — ja także.
— W takim razie ja tam nie pójdę — rzekła Irena.
— Czy dlatego, aby w towarzystwie człowieka kapryśnego nie było ci smutno?
— Po części dlatego — zażartowała — ale
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.