głównie, że ta wycieczka staje mi się już niepotrzebną. Miałam tylko zaprowadzić tam Bronię...
— A po cóż Bronia potrzebna w Kaźmirówce?
— Bo tam dziś Lunia na cały dzień przyjedzie — objaśniła dziewczynka.
— A któż to taki Lunia?
Bronia parsknęła śmiechem.
— Boże, czyż nie australczyk z Romka? Na pięć minut dziesięć zapytań!
Lunia, to siostra najmłodsza pana Kazimierza, rówieśnica i serdeczna przyjaciółka Broni. Przyjeżdża często z Kaniówki do świeżo zakładanego folwarku, trochę dlatego, aby gospodarzyć u brata, trochę... tak sobie... dlatego, że jemu to sprawia przyjemność. Dziś właśnie ma tam przybyć, a Irena przyrzekła wczoraj przyprowadzić Bronię, aby dziewczynki dzień ten razem spędziły.
— Ponieważ tam idziesz, kuzynie, powierzam tę małą opiece twojej, a sama powracam do domu. Dziś tygodniowe pieczywo chleba i rozdział jego pomiędzy czeladzią, przy którym muszę być obecną.
— Chciałbym zapytać: po co? ale boję się Broni.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.