Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

dzi Romek, te krzaki całe w kwiatach żółtych jak słońce, na miedzy i na polu... tam... i tam... i tam! To jest rumianek farbierski. Nasze chłopki czyszczą nim dzieże i dla tego nazywa się on u nich dzieżnik.
— Prawdziwy botanik z Broni. Znasz po imieniu wszystkie kwiaty!
Szli właściwie nie miedzą, ale tak zwaną granicą, rozdzielającą grunta do dwóch właścicieli należące. Miedze bywają wązkie; tu szeroki pas zielony ciągnął się pomiędzy łanem zżętym, a innym, świeżo pod zasiew jesienny zoranym. Drzewiaste i rozgałęzione łodygi cykorji, z poprzyczepianemi do nich gwiazdami błękitnych kwiatów, rosły na niej tak gęsto, że nadawały jej kolor błękitny, który gdzieniegdzie centkowały krzaki rumianków żółtych, wysokie baldachy białych biedrzeńców i marchwi, szkarłatne kity szczawiów grubych jak miotły. Wszystko to zmieszane z lasem bronzowych mietlic, tworzyło gęstwiny takie, że trzeba było je obchodzić, zbaczając na ściernisko, lub przedzierać się przez nie, jak przez nizką sudzczę. Bronia co chwilę to opuszczała towarzysza, to wracała do niego ze wzrastającym wciąż w ręku pękiem roślin.