— Jeszcze trochę, zaśmiał się Roman, a nie udźwigniesz już tego snopa. Przestań wędrować to tu, to ówdzie i idźmy już ciągle razem.
— Dobrze, z chętną uległością odpowiedziała i znowu drobną rękę wsunęła mu pod ramię. Po chwilowem milczeniu, Roman z niejakiem wahaniem w głosie zaczął.
— Powiedzże australczykowi i to jeszcze: dlaczego właściwie kuzynka Irena nie chciała odjechać ztąd z baronową?..
Stopami w grubem obuwiu poważnie obok niego drepcząc, a co chwila wyplątując je z pomiędzy twardych łodyg cykorji, podniosła głowę i z pod słomianego kapelusza popatrzyła na niego oczyma znowu zadziwionemi.
— Jakże można pytać się o takie rzeczy? odpowiedziała.
— No, cóż tak dziwnego znajdujesz w mojem pytaniu?
— Naturalnie, bo Irenka jest tu potrzebną, a gdzie kto jest potrzebny, tam siedzi.
— Aha «Stoi ułan na pikiecie»! Krótko i węzłowato powiedziałaś. Ale komuż Irenka tu potrzebna?
Jeszcze większe zdziwienie Broni i bardzo
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.