zbytku i uciech. Byłoż podobnem, aby tych dobrodziejstw nie usiłował odwdzięczać ze wszystkich sił swoich? Odwdzięczał. Pracował sam, nieraz nad siły, i do ołtarza, któremu służył, przyprowadzał ofiarników. Dzięki jemu do kasy midasowej lał się wąziutki zapewne, ale nieustanny strumyk złota. Był pewnym, że urośnie on w rzekę, z której pełnemi haustami pić będzie zawsze sam i pić będą ci wszyscy, którym on szczęście to gotował, służąc zarazem Midasowi.
Teraz, ilekroć z oczami zamkniętemi myśli o kilku latach przebytych w kuźni Midasa, widzi zawsze obraz szczególny. Jest to przestrzeń niczem nie obwiedziona, kolista, napełniona światłem gazowem czy elektrycznem i mgłą, podobną do szampana musującego, bo złożoną z mnóstwa kropelek złotych, drobniutkich, dokoła siebie wirujących. W tem świetle sztucznem, w tej mgiełce złotej i ruchliwej, w zmieszanych zapaszkach gazu, wina, perfum i sadzy, przesuwają się i krążą obrazy rzeczy i ludzi najrozmaitszych. Są to korowody kobiet z bukietami lub wachlarzami w rękach i mężczyzn z piersiami jaśniejącemi od honorowych odznaczeń, ramiona w czarnych rękawach, wznoszące kielichy toa-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.