rowskiemu i nieco dalszemu kościołowi w Zawrociu. Pałacyk zaciekawiał i pociągał go zawsze. Stryjowi powiedział, że chciałby kiedykolwiek zobaczyć zblizka Górów, jeżeli podobna, obejrzeć szczegółowo to miejsce piękne i zdające się panować nad okolicą, nakształt punktu ogniskowego, albo strażnicy.
— A dobrze, kotku — odpowiedział stary Darnowski — czemużby nie? Można oglądać tę strażnicę, ile się podoba... co tu robić? można! Strażnica! to prawda! I punkt ogniskowy także. Naturalnie, naturalnie! Trafnie nazwałeś rezydencję Oławickich, co tu robić, bardzo trafnie. Tak, tak; punkt ogniskowy i strażnica. Pojedziemy tam kiedykolwiek!
Chciałby także być w kościele Zawrockim, o którym miał wspomnienie dość mętne, lecz pociągające. Raz, zbierając z Bronią orzechy, zapytał:
— Kiedyż pojedziemy do kościoła? Już dwie niedziele minęły, a jeszcześmy tam nie byli.
— Bo mama była chora i deszcz padał, ale pojedziemy tam na Zielną.
— Kiedyż to będzie?
— Oj, Boże, Romek nie wie, kiedy Zielna? Któregoż dziś mamy?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/275
Ta strona została uwierzytelniona.