Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

przeszkadzający temu, że ze wszech stron jest on dobrą, a nawet świetną partją — zauważył Roman.
Domunt zaśmiał się.
— Zkądże ci ta uwaga przyszła do głowy?
— No, bo przecież ten bohater puszczy stara się o Irenę. Ma to być rzeczą pewną.
— Jest pewną — potwierdził Domunt — widziałem go przy niej parę razy i spostrzegłem wyraźnie, że jest nią zajęty.
— A ona? — zapytał Roman.
Domunt wzruszył ramionami.
— Nie wiem, ale przypuszczam... Cóż? jakkolwiek wydawała mi się zawsze zupełnie zadowoloną z położenia swego, jednak zakochanie się, wyjście za mąż, prawie zawsze stoi u końca każdego położenia kobiety niezamężnej. Ma ona wprawdzie pewne pojęcia, z któremi osoba Bohdana nie koniecznie harmonizuje, ale... czy ja wiem? serce nie sługa... u kobiet zwłaszcza.
— I u mężczyzn często — gorzko jakoś dorzucił Roman.
Znajdowali się już w końcu miedzy, zarosłej błękitną cykorją, kiedy dopędziła ich Bronia, zdyszana od prędkiego biegu.
— To już doprawdy! nie mogliście trochę za-