Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

tała karjerę Kazimierza, świetnie rozpoczętą, odczuł boleśnie; zaraz też o tem, co zaszło, uwiadomiony przez matkę, ofiarował się bratu z pomocą chętną. Zawezwał go do siebie, chciał mu dać zajęcie, byt zapewniony, możność odznaczenia się i postępowania naprzód. Na tę propozycję otrzymawszy odpowiedź odmowną, pisał i nalegał po raz drugi, ze skutkiem tym samym. Odmowę swoją Kazimierz tłómaczy pobudkami tak dziwnemi, że, czytając jego listy, prawie oczom swoim wierzyć nie chce. Pisze o potrzebie oczyszczenia się przed samym sobą, spłacenia długów ziemi, którą był opuścił, dania z siebie przykładu pracy prostej i pozbycia się pychy, zadawalniania potrzeb serca uczuciami rodzinnemi i t. d.   i t. d. Czy podobna? Czy naprawdę istnieją jeszcze gdziekolwiek ludzie, myślący w sposób podobny i czy to nie jest snem, że brat jego, niedawno jeszcze taki trzeźwy i tak wiele dla przyszłości rokujący, należy do ludzi z takim bajecznym sposobem myślenia? Zkąd się to u niego wzięło? Na jaką Atlantydę trafił po swojem rozbiciu? Zapewne to rozbicie winno wszystkiemu. Marceli rozumie i z łatwością wyobraża sobie, jak bardzo koleje przebyte wstrząsnąć musiały systemem nerwowym Kazimierza i wszystkie jego urojenia