nieprawdopodobne przypisuje zdenerwowaniu zapewne szalonemu. Przypomina sobie zresztą usposobienie brata, które zawsze czyniło go skłonnym do entuzjazmowania się z przyczyny byle jakiej, do wyłamywania się z pod reguł i wymyślania dla siebie dróg i celów coraz nowych. Takie natury zapalczywe i szukające są bardzo szlachetnemi naturami, ale też, więcej od innych, narażonemi na zmarnienie i zgubę. Marceli nie może spokojnie myśleć o prawdopodobnej zgubie brata, jakkolwiek niewidzianego od lat wielu. Nie może spokojnie wyobrażać go sobie osiadłym na małej dzierżawce i oddającym się prostym pracom fizycznym. To jest nędza, upokorzenie i marnowanie sił i zdolności. Gdyby nie było już możności innej, to cóż robić? są i muszą być na świecie nędzarze gatunku rozmaitego. Ale skoro są środki, jest droga, do rąk wpada i naprasza się sposobność życia lepszego, trzeba być szaleńcem, aby tak uparcie trzymać się jakichś idei przedpotopowych. Bo dziś już chyba jakaś skamieniałość przedpotopowa może roić o wdziękach stanu pasterskiego i, popędzając woły, deklamować z rozkoszą bukoliki. Każdy zaś, kto zna świat spółczesny, wie o tem, że z pędem nieposkromionym zdąża on do celów, bynajmniej nie idy-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.