nie jego stały przed domem, zwlekał z odjazdem. Chodził z panem Romualdem po pokoju, rozmawiając o tem i owem, usiadł jeszcze przy pani Paulinie i doradzał jej jakiś nowo odkryty środek przeciw migrenie. Każdy mógłby spostrzedz w nim niepokój i oczekiwanie. Raz szybkim ruchem odwrócił głowę ku drzwiom, prowadzącym w głąb domu, które się otworzyły. To Bronia weszła do pokoju i zaraz uczepiła się szyi brata, który, stojąc, rozmawiał z Domuntem i Romanem. Jeszcze pięć minut, jeszcze dziesięć, kwadrans, na koniec Rosnowski wstał i zaczął żegnać wszystkich obecnych. Wszyscy teraz stali pośrodku bawialni. Gość przeciągał pożegnanie, wtrącając w nie zapytania, urywki rozmów. Pani Paulina wydawała się więcej jeszcze od niego zaniepokojoną; co moment spoglądała ku drzwiom, aż rumieńce słabe wybiły się na jej chude policzki. Nakoniec półgłosem rzekła do Broni:
— Gdzie Irusia? Idź po Irusię?
Ale dziewczynka nie zrozumiała wcale potrzeby cichego mówienia i, wychylając się z za pleców Stefana, u którego szyi była uczepioną, głośno oznajmiła:
— Irusia spać poszła! Dawno już, zaraz po wieczerzy, jak tylko Stefek z tymi panami na
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/323
Ta strona została uwierzytelniona.