Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/342

Ta strona została uwierzytelniona.

następnych; Roman spojrzał w gwiazdy i zdawało mu się, że głos i słowa, których znowu słuchał chciwie, spływały od gwiazd.
— «Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię ».
— «Błogosławieni cierpiący za sprawiedliwość, albowiem ich jest królestwo niebieskie».
Wiatr silniej zaszeleściał w akacji i pomknął dalej, pomiędzy drzewa ogrodu, nad dach domu, nad pole. Czy to anioł w noc mroczną oblatywał ziemię, roznosząc po niej dobrą nowinę: «Błogosławieni, którzy cierpią!»


VIII.


Był to ranek świąteczny. Świąteczność objawiała się na polach pustką, a na drogach polnych zaludnieniem niezwykłem. Narzędzia pracy i ludzie pracujący zniknęli; w żółtej pożni spokojnie słały się siwe puchy koniczyny i białe wełny kocanek, a na skibach ziemi świeżo zoranej ptaki bezpiecznie szukały żeru.
Nikt dziś w tych samotnościach rozległych i światłem słonecznem zalanych nie deptał kwiatów i nie trwożył ptaków. Za to po drogach i dróżkach przeciągały gromady ludzkie, zdala po-