Błogosławiła. Pleśniom i stęchliźnie, zmrokowi i ciszy, której tu ptaki nawet nie przerywały, błogosławiła.
Roman szerokiemi krokami oddalał się od altany, dążąc ku miejscu, pozbawionemu drzew i stojącemu w cieple słonecznem. Stary Darnowski, który, przypatrując się stawowi, trochę był za nim przyzostał, doganiał go z głośnym śmiechem.
— Czekaj no, kotku, czekaj no, nie porzucaj swego Piętaszka. Bo jeden z nas Robinsonem jest, a drugi Piętaszkiem, ponieważ, co tu robić? znajdujemy się na wyspie bezludnej. Nie rozłączajmy się przynajmniej, bo jeszcze nas, co tu robić? wilki zjedzą w tej — strażnicy. Czy ja dobrze pamiętam, że oni nazywali się Robinson i Piętaszek... ci, co to wiesz? Ale mniejsza o to! Jeszcze, co tu robić, musimy zobaczyć, kotku, co dzieje się we środku, w pałacu... jak tam urządzone jest wnętrze strażnicy... musimy zobaczyć dla dokompletowania, co tu robić, dla dokompletowania musimy zobaczyć...
Z oczyma rozgorzałemi, jak żarzewia, ze zmarszczkami, falującemi na wielkiem czole, jak wzburzone morze, śmiejąc się i żartując, dopędzał synowca.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/355
Ta strona została uwierzytelniona.