Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/370

Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie raki zimują! I naturalnie, kotku, bardzo naturalnie. Bo nad naturę, która stworzyła wołu, wieprza, wilka, pawia i całe królestwo zwierzęce, człowiek rzadko wzbić się może, co tu robić, choć nie antropomorfem jest, ale człowiekiem wyższym, rzadko wzbić się może, co tu robić, rzadko!
Bryczka stanęła przed wrotami cmentarza kościelnego, Darnowski podniósł głowę i zawołał:
— Masz, djable, kaftan! spóźniliśmy się, już po procesji.
Wyskoczył z bryczki.
Przez otwarte na oścież drzwi kościelne wybuchał na cmentarz śpiew chóralny z muzyką organów. W wysokiem okienku dzwonicy szarej dzwon latał; serce jego, uderzając o ściany śpiżowe, rozlewało górą dźwięki, szybkie, czyste, srebrne, tryumfalne. U kamiennego ogrodzenia kościoła, pod drzewami rozłożystemi, kwitły olbrzymie malwy dzikie, jak róże z koronami rozwartemi szeroko i śpiewali fałszywie żebracy, szeroko także otwierający usta bezzębne. Bryczki, wozy, tłum koni, stały na trawie, w cieniach, rzucanych przez drzewa. Przy amerykanie, zaprzężonym w cztery konie, leżał pies wielki,