Wypadkiem, wszyscy mieszkańcy starego domu w Darnówce zeszli się razem dokoła stołu jadalnego, na parę godzin przed południem. Zazwyczaj każdy o tej porze był czemś zajęty, ale dzisiaj deszcz padał, trzeba było przerwać roboty w polu. Pan Romuald przed chwilą przyszedł ze stodoły, w której huczała młockarnia; Stefan zszedł z góry do Domunta, który, pomimo deszczu, przyszedł z Kaźmirówki z oznajmieniem, że mularz skończył już robotę około świeżo budowanych pieców, a traczom zabrakło drzewa do piłowania desek na podłogę. Irena postawiła filiżankę przed panią Pauliną, która, wstając najpóźniej ze wszystkich, o tej porze pijała zawsze swoją ranną kawę, i zakrzątnęła się około podania przekąski, której pan Romuald, wstający bardzo wcześnie, zażądał dla siebie i gościa, trochę