Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Babunia.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze czuje, że zawadza. Synowa, kobieta uczciwa, lecz oschła i wiecznie stroskana, wolałaby mieć w domu siostrę swoją, niż matkę męża; usuwa też ją od dzieci, może zazdrosna o ich serca. I ma prawo to czynić, ma prawo! Jest im najbliższą, one do niej należą. Nawet pokoik pod dachem przydałby się bardzo dla wnuczki najstarszej, już podrastającej. Słowami nikt jej nic nie wyrzuca; lecz zdarzają się spojrzenia, gesty, równie wyraźne, jak słowa: a jej i tego nie potrzeba, aby rozumiała, że jest u tego wozu piątem kołem, w tej księdze kartą zżółkłą, z pismem zbladłem, której nikt już czytać nie chce. Więc i nie upomina się o to nigdy. Cokolwiek czuje i myśli, nie zwierza tego przed nikim; wszyscy też mniemają, że lata zgasiły w niej do szczętu wszystek ogień i wszystko światło. Otrzymuje z łaski syna to, czego jej jeszcze potrzeba: kąt ciepły, pożywienie, odzież; gdyby występowała z pretensyami innemi, byłaby wprost śmieszną. To też nie występuje; lecz niekiedy bardzo wyraźnie czuje w sobie jeszcze duszę ludzką, duszę kobiecą, której rosół nasycić, ani piec ciepły rozgrzać nie może, która też kurczy się i napełnia smutkiem od głodu i chłodu, nieznanego ciału. Ciało syte, dusza głodna; ale babuniu[1] jest rozsądną i uczucie osamotnienia głębokiego kryje przed ludźmi, jak zbrodnię. Tylko często, z głową schyloną i rękoma splecionemi dokoła opadłej na kolana pończoszki, odmawia długi różaniec imion drogich, umilkłych na wieki: a wtedy, to wszystko, co napełnia jej duszę, szczelnie zamkniętą, wylewa się przez oczy kroplami, pełnemi obrazów. Na tych

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – babunia.