Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/034

Ta strona została przepisana.

czonej, dowiadujemy się również z cytowanych już wspomnień „Z pożogi.“ Po większej części wypełniały go wizyty i zabawy. Czasami tylko przepędzała chwil parę z przyjaciółką swoją Melanią, która także zaręczoną już była, na „poważnej“ rozmowie. Co było jej treścią? Posłuchajmy samej autorki:
„Gdy wypadkiem gości nie było i nigdzie zaproszonemi nie byłyśmy, przy słabem świetle jednej palącej się w pokoju lampy, siadywałyśmy obok siebie na nizkich, pod ścianą stojących stołeczkach i powtarzałyśmy sobie wszystko, cośmy kiedykolwiek słyszały i czytały o przeznaczeniu i obowiązkach kobiety. Zrazu było to rodzajem wydawania przed samemi sobą lekcyi, której od pierwszych dni życia uczyłyśmy się na pamięć; lecz stopniowo w głębiach naszych istot, mętnych i niczego dokładnie nieświadomych, zaczynały powstawać ruchy samoistne i żywe, choć błędne i bez stałego kierunku. Niewyraźne, lecz poetyczne obrazy przesuwały się, a raczej szybko mknęły nam przed oczyma. Te dwory wiejskie, do których uwieść nas miano, nieznane nam jeszcze, stawały przed wyobraźnią naszą, otoczone wszystkiemi pięknościami i ponętami natury, a napełnione wdziękami i wykwintami, o jakich tylko mogłybyśmy mieć najsłabsze choćby wyobrażenie. Roiłyśmy także o jakichś wzniosłych cnotach, dobrych czynach, których natury i formy nie określałyśmy sobie wyraźnie, ale o których mówiąc, czułyśmy silniejsze uderzenia serca i pomimowoli ściskałyśmy sobie ręce. Były to zapewne echa, które w tym ważnym momencie życia przybywały ku nam od nauk, któremi napełniano nasze dzieciństwo, od zasłyszanych rozmów i kiedykolwiek przeczytanych książek. Zarazem przecież były to samoistne, choć mętne popędy ku nieznanym jeszcze, lecz zdala dojrzanym wyżynom, bełkotliwie jeszcze przemawiające odgadywania poetycznych, czystych, nawet