Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/090

Ta strona została przepisana.

Jerzy pewną stopą stanął na grunie znanym i miłym. W lesie urodził się i wzrósł, leśnym robotom przypatrywał się, odkąd żył; nic na świecie milszem mu być nie mogło nad las. To też na zadawane sobie pytania odpowiadał zrazu tylko z łatwością, ale potem i z zapałem. Że zaś głos jego, tak jak cała jego powierzchowność, nie miał w sobie nic szorstkiego i grubego, lecz owszem, metalicznym dźwiękiem przyjemnie w ucho wpadał, więc książę znowu przez chwilę na niego popatrzał, mruknął: hm! hm! i zapytał jeszcze: czy potrafi zarządowi dóbr składać miesięczne raporta? Na to mógł znowu śmiało odpowiedzieć, że potrafi. W pisaniu i rachunkach biegłym był, a zawdzięczał to naprzód guwernerowi, którego ojciec, na spółkę z kilku innymi leśnikami przez trzy lata dla niego trzymał, a potem własnej pilności w douczaniu się i wprawianiu. Zapytał go jeszcze książę: czy jest żonatym? na co on odpowiedział, że dotąd tylko jest zaręczonym, ale, że skoro miejsce otrzyma, ożeni się natychmiast.
— Ładną musisz mieć narzeczoną! — bardzo łaskawie zażartował książę, a on domyślił się znowu, że żart pochodził z myśli, iż tylko ładna narzeczona do pary mu być mogła. Skłonił się znowu nie tak, jak słudzy kłaniają się przed panami, ale jak to przyzwoici młodzieńcy czynią przed szanownymi i o wiele starszymi od siebie ludźmi. Przytem, z nagłym rumieńcem i błyskiem oczu, odpowiedział:
— Nie wiem, Jaśnie Oświecony Książę, czy jest ładną, ale dla mnie jest ona nad wszystko w świecie droższą.
Książę uśmiechał się ciągle, a po chwili dał mu znak do odejścia, lecz gdy był już we drzwiach, zapytał jeszcze:
— A z kim się żenisz?
— Z Osipowiczówną z Tołłoczek, Jaśnie Oświecony Książę.
— Ze szlachcianką tedy?