dziewczyny list na śnieg upadł, a ona sama, jak jaskrawy obłok zarumieniona, zwróciła się ku domowi i biedz zaczęła. Na ganku zatrzymała się zdyszana i cała w ogniu; stała chwilę, na drzwi domu szklanemi oczami patrzała, aż przemocą wyrwała się z zamyślenia i do sieni wbiegła, wołając:
— Karolka, do wieczerzy nakrywaj, a ja do kuchni lecę. Tatko z obory idzie i pan Jerzy już z lasu powrócił!
Jerzy zaś, w schludnym pokoju ze świeżo pobielonemi ścianami, białą, sosnową podłogą, i trochą nowych drewnianych sprzętów, u okna stanął i grubą kopertę rozdarł. Białe światło śniegu, z lekka różaną barwą zmieszane, padło na grube, niekształtne, niewprawną ręką kreślone pismo.
„Ach, najdroższy Jerzy! Zmartwiona jestem bardzo i smucę się okropnie, bo Kostanty, slyszę, coraz gorzej na ciebie wygaduje i odgraża się, że ani grosza posagu nie da. Ja nie wiem, jak ja wyjdę za mąż bez posagu i bez wyprawy. Wielki to będzie wstyd dla mnie, i ty swojej ziemi nie masz, a jak, broń Boże, miejsce stracisz, to co my wtedy zrobim? Ja zdrowa jestem, tylko bardzo zmartwiona i bardzo mnie za tobą tęskno, bo ja bez ciebie to jużbym żyć nie mogła. Tak pobuntował siostry i szwagrów, że odgrażają się wielką nieprzyjemność twoim rodzicom zrobić, jeżeli ty mnie nie wyrzeczesz się...“
Tu Jerzy wyprostował się, brwi zmarszczył i, list mnąc w pięści, prawie krzyknął: — Moim rodzicom! a nie doczekanie ich! Wprzódy ja im łby potrzaskam!
Ochłonął jednak wkrótce i dalej czytał.
„Anulka mnie namawia, żebym sama do nich pojechała i powiedziała im, że mam takie postanowienie i że mnie nikt od ciebie nie odwróci. Ona tobie bardzo sprzyja i ze mną pojedzie. Już dziś biegałam do miasta fornalkę najmować, ale nie znalazłam takiego, coby niedrogo nas zawiózł. Może za kilka dni pojedziemy i będę widzieć się
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/105
Ta strona została przepisana.