przez to, ani brzydszą, ani gorszą, ani mniej jemu miłą. Ale po co ona powtórzyła w liście to, co ten dureń brat jej, i cała familia o nim i jego rodzicach wygaduje? Po co wymawia mu sama, że on swojej ziemi nie ma i przypuszcza, że może ją z nim spotkać nędza? Nigdy przedtem o niczem podobnem nie mówiła i nie myślała. Mniejsza jednak z tem: nastraszoną jest i od niego oddaloną, więc różne myśli do głowy przychodzić jej muszą. Ale od rodziców jego i wymawiania mu chamskiego pochodzenia, familii jej — wara!
Stanął znowu przed stołem tak wzburzony, że aż z zaczerwienionem czołem i rozrzuconemi włosami gibkiem ramieniem rozpaczliwy gest uczynił i zawołał:
— Łby potrzaskam! jak Boga kocham, pojadę i łby potrzaskam!
Wkrótce jednak ochłonął, ręką machnął, nawet zaśmiał się.
— Ot, mam też czego martwić się i irytować! Gdy wezmę dziewczynę, skończy się wszystko i kpów tych znać nawet nie chcę. Dla niej warto coś i przecierpieć, a im, no! pokażę kiedyś, com za jeden! Jeszcze oni kiedyś nizko pokłonią się przedemną!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/107
Ta strona została skorygowana.