Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/139

Ta strona została skorygowana.



III.


Siedzieli obok siebie na wielkiej kanapie: jeden w białym kożuchu, jak dąb silny i rosły, drugi z całą możliwą wytwornością w czarny tużurek i jasny krawat ubrany, do latorośli cienkiej i wybujałej podobny. — Zaledwie dwudziestoletni, wysoki a cienki, na twarzy bladawy i chudawy, Władyś Cydzik siedział bardzo wyprostowany, z otwartemi trochę ustami, nad któremi wysypywać się ledwie zaczynał ciemny puszek wąsów. Nie był brzydkim, w przyszłości nawet, ze swemi gładkiemi plecami i dość delikatnie zarysowaną twarzą, mógł stać się przystojnym, ale teraz z całej jego postaci biła nieśmiałość, niezgrabność, niedojrzałość i można go było nazwać pacholęciem raczej, niż młodzieńcem.

Pancewiczowa, z energią, która malowała się wyraźnie w wyostrzonym, jak nóż, jej profilu i żywych, jak wicher, ruchach, objąwszy ster gospodarstwa braterskiego, w pożyczonym od sąsiadki fartuchu, na wysoko podnie-