Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/168

Ta strona została przepisana.

— Cóż ja panu Jerzemu przepowiadałam? już i nie pamiętam!
— Że dziś list miły będę miał?
— Czy nie przybył?
— Posłaniec z poczty przybył, lecz bez listu.
— A pan Jerzy niespokojny?
Zmarkotniał i cicho do dziewczyny mówić zaczął:
— A niespokojny jestem. Pani o wszystkiem wie, bo ja wszystko pani powierzyłem. Zdaje się, że lepszej przyjaciółki nad panią mieć nie mogę, więc i to powiem, że cały dzień dzisiejszy takie myśli mam w głowie: może oni ją za mnie bardzo męczą i prześladują, może ona zachorowała, może jej w pisaniu do mnie przeszkody stawią...
Chmury przechodziły mu po oczach i czole, gdy to mówił, Aurelka zaś, ze spuszczonemi oczami, końcem stopy obutej w skórzany trzewik, esy na śniegu kreśliła, a po chwili z cicha odezwała się:
— Niech tylko pan Jerzy o jej wierności żadnego wątpienia nie ma, bo toby panu bardzo bolesnem było.
— Ja też tego wątpienia nie mam, — z wyrazem silnego przekonania odparł — wiem dobrze, iż ona dla mnie, tak jak ja dla niej, zmienić się nie może... Ale zawsze takie przeszkody i nieprzyjemności...
— Kochającemu sercu wszystko łatwo, aby tylko do swego celu dojść zdołało...
— A zkądże panna Aurelia wiedzieć o tem może, kiedy niedawno mówiła, że nigdy jeszcze w życiu nie była zakochaną?
Zmieszała się ogromnie i, jak zwykle bywało, gdy zmieszaną lub niespokojną się czuła, zaczęła we wszystkie strony oczyma rzucać, a zarazem i szyją i głową poruszać to w prawo, to w lewo, to w górę, to w dół, co czyniło ją podobną do przelęknionego lub zaciekawionego ptaszka.
Kulesza tymczasem oglądał wzniesione już sążnie