Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/172

Ta strona została przepisana.

z grzeczności względem zwierzchnika, ale, młodzik i filut, niedawno przez Jerzego za niedopilnowanie jakiejś defraudacyi w lesie zgromiony, z uciechy nad tem, co się zdarzyło, aż oczami błyskał. A co się zdarzyło, wszyscy od razu zgadli, bo i dziecko wie przecież co znaczy, gdy z listu narzeczonej pierścionek wypada. Jerzy z pierścionkiem w ściśniętej ręce, w drugiej list trzymał i z zarumienionem czołem czytał. Nie długo czytał, bo list był krótki:
„Bardzo mnie jest przykro i boleśnie, że pana Jerzego pożegnać muszę, i to już na zawsze, ale widać taka jest wola boska, i podług woli familii mojej postąpić mi trzeba, która mnie pięknie prosi, a jak nie, wyrzec się i przekląć obiecuje. Niech pan Jerzy będzie upewniony, że z wielką trudnością to postanowienie dokonywam, ale muszę, no gdyby tak stało się, jak kiedyś myśleliśmy sobie i pragnęli, pewnie obojgu nam nie byłoby dobrze na świecie. Niech pan Jerzy bedzie jaknajszczęśliwszy i niech wszystko na świecie panu sprzyja. Ja dla pana na wieki zostanę życzliwą, a teraz bardzo smutna jestem i, łzy wylewając, to piszę. Ten zaręczynowy pierścioneczek, który mam od pana, odsyłam, a ten, ktory pan ma odemnie, proszę bardzo, aby pan na pamiątkę schował, od nieszczęśliwej i wiecznie panu życzliwej Salomei.“
Skończywszy czytać, Jerzy chwilę jeszcze na list patrzał, jakby przytomność odzyskać usiłował. Spokojnym też głosem, i tylko z czerwonem ciągle czołem, posłańca zapytał:
— Czy panna Osipowiczówna sama tobie ten list oddała?
Chłop, kłaniając się, odpowiedział:
— Sama, a jakże, sama! A Konstanty Osipowicz to tylko przykazał mnie panu powiedzieć...
Tu zawahał się, na wszystkie strony pokłonił się i dokończył:
— Konstanty Osipowicz kazał to tylko powiedzieć: