czył sobie wchodzić z niemi w stosunki poufałe. Niegrzeczności najmniejszej nikomu nie zrobił; owszem, z Kuleszą rozmawiał przy wieczerzy o gospodarstwie rolnem i leśnem; Kuleszynie z pośpiechem podniósł i podał chustkę, która zsunęła się jej z pleców, do Aurelki podszedl i wazę z zupą z rąk jej wziąwszy, na stole ją postawił. Ale wszystko to czynił, nie tak, jak zwykle: bez zwykłej wesołości i poufałości. Zaraz też po skończeniu wieczerzy wziął czapkę i z grzecznym ukłonem, wszystkim życzenie dobrej nocy oddawszy, wyszedł. Ale przed nim jeszcze Aurelka wymknęła się z pokoju i, kiedy na ganek wychodził, zobaczył ją przy jednym ze słupów stojącą i prędko poruszającą głową, to w dół, to w górę, to w prawo, to w lewo.
— Dobrej nocy, pannie Aurelii, — rzekł i, minąwszy ją, już z paru wschodów gankowych zstąpił, gdy ona odezwała się z cicha:
— Panie Jerzy!
Obrócił się ku niej i stanął.
— Co pani każe?
Dziewczyna aż zatrzęsła się cała.
— Ja nic nie każę! — zawołała, — dla czego pan taki jakiś... taki jakby pan nas wszystkich pierwszy raz w życiu swojem widział? Ja chciałam tylko panu powiedzieć, aby pan nie martwił się bardzo... mój panie Jerzy, mój drogi panie Jerzy, proszę bardzo nie martwić się... Wszystko przejdzie... może też Pan Bóg da, że szczęście znowu kiedykolwiek dla pana zaświeci... może...
Widocznie nie wiedziała już co mówić dalej, jak pocieszać; w zmroku wieczornym twarzy jej dobrze widzieć nie mógł, ale przyciszony głos jej był tak żałośnym, że aż w jękliwe tony wpadał.
— Mój panie Jerzy — zaczęła znowu — niech pan choć ze mną nie będzie taki jakiś... obojętny, czy też ambitny i tak, jak dawniej, wszystko mnie powierza...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/176
Ta strona została przepisana.