Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/179

Ta strona została przepisana.

nich nie okazać. Rozmowa i obejście się jego były grzeczne i spokojne, ale od dawnej, przyjacielskiej poufałości bardzo dalekie; co zaś do wyglądania, Kuleszyna utrzymywała, że okropnie zmizerniał, Karolce i Zośce zdawało się, że wcale się nie odmienił, Kulesza śmiał się z bab, że widać nic do roboty nie mają, skoro tak pilnie przypatrują się chłopcu, czy zmizerniał, albo utył. Aurelka tylko nigdy o Jerzym nie mówiła, ale raz, po krótkiej jego bytności, gdy ze stosem talerzy w rękach przez pokój szła, Karolka krzyknęła na nią:
— Awrelka! co ty tak z błędnemi oczyma idziesz, jakbyś blekotu się objadła? Na ścianę wleziesz i talerze potłuczesz!
Istotnie, szła z szeroko otwartemi, jakby osłupiałemi oczyma i, drzwi od kuchni ominąwszy, całym stosem talerzy mało co o ścianę nie uderzyła. Zresztą nie zmieniła się w niczem: jak dawniej dopomagała matce w gospodarstwie, krzątała się po domu i dziedzińcu, szyła, ojcu wieczorami czytywała głośno małą gazetkę, którą dwa razy na tydzień posłaniec z poczty przywoził, czasem nawet, choć rzadziej, niż dawniej, śmiała się i swawoliła z siostrami i małym bratem. Z Jerzym od tego wieczoru, w którym odmówił jej swojej przyjaźni, nie rozmawiała ani razu i wcale do tego sposobności nie szukała, tylko, kiedy przychodził, cichła jakoś, rzucała oczyma na sufit, na podłogę, na drzwi, na okna, aż zatrzymywała je na jego twarzy tak, jakby zbadać chciała, co mu najbardziej dolega i zkąd pochodzi zmiana, która w nim zaszła.
Zresztą nikt nie zajmołwa się bardzo, ani osobą Jerzego, ani tem, co mu się wydarzyło. Kuleszyna z córkami i sługami ledwie że głów nie traciły przy kłuciu wieprzy i urządzaniu z nich całorocznych dla dużego dworu zapasów, a Kulesza tak był zajęty pośpiesznem młóceniem zboża i dostawianiem go do miasta, że w domu czasem po całych dniach nie bywał. Jedzenie nawet noszono mu do stodoły, albo do śpichrza, zkąd powracał