Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/185

Ta strona została przepisana.

kolwiek wymyśli, bo starszy jest i więcej ma doświadczenia. Jeżeli tatko jego nie wyratuje, to kto go wyratuje?... rodzice pewnoby chcieli, ale nie zdołają, a więcej nikogo on nie ma i zginie pewno, zmarnuje się, przepadnie...
Płacz mowę jej przerwał, twarz ukryła w piersi ojca. Kulesza, ze świecą w jednej ręce, a drugą przytuloną do niego córkę ogarniając, stał chwilę z ustami od nadzwyczajnego zdziwienia szeroko otwartemi.
— Ehe! ot, gdzie raki zimują!
Lichtarz ze świecą na stole postawiwszy, do córki mówił:
— Co się tobie stało, Awrelka? co ty wygadujesz? Od czego ja go mam ratować? dla czego on ma ginąć i przepadać? Babskie bzdurstwa! zwaryowałaś!
Ona zaś, z ukrytą ciągle twarzą, szeptała:
— Tatko nie wie... już on wcale nie taki, jak był!.. Leśniczyna jedna do naszej kuchni wczoraj za interesem przychodziła i mówiła, że w lesie na nic już on tak, jak pierwej, nie nagląda, roboty wszystkie, nie tak, jak pierwej idą, raportu do zarządu w tym tygodniu nie posłał... a u tego leśnika, do którego teraz na obiady chodzi... jakie tam obiady: groch, albo kartofle... wczoraj aż trzy kieliszki wódki od razu wypił... Boże mój, Boże, jaki on musi być nieszczęśliwy, kiedy i pracować już nie zdoła i w wódce pocieszenia dla siebie szuka!
Znowu rozpłakała się, a Kulesza, ze zwieszoną głową, smutnie dumał. O tem, co mu córka teraz powiedziała, istotnie nie wiedział. Źle! — myślał — obowiązek zaniedbuje... grochem i kartoflami żyje... Szkoda chłopca!
— Źle! — powtórzył głośno, — ale cóż ja na to poradzić mogę? Jeżeli jest tak głupi, że dla dziewczyny, która go opuściła, tak waryuje, toż ja mu ani rozumu do głowy nakłaść, ani tej dziewczyny powrócić nie zdołam! Zresztą, nie wiadomo dla jakiej przyczyny, oddalił się