Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/187

Ta strona została przepisana.

dłaś. No, ale teraz to już spać idź i mnie do łożka puść, bo ledwie na nogach stoję...
Ona jednak czepiała się ciągle jego szyi, a ręce pocałunkami osypywała, prosząc, aby cokolwiek zrobił, poradził, ratował...
— Hm, hm, — mruczał Kulesza, — hm, hm! — i, dłonią głaszcząc jej włosy, półgębkiem obiecywał:
— No, zastanowię się, pomyślę, może co i poradzę, ale przestań beczeć i spać idź... słyszysz? przestań zaraz beczeć, bo jak nie, to... dam rózgami!
Na wspomnienie rózg, podniosła spłakaną twarz, spojrzała ojcu w oczy i zaśmiała się:
— Tatko żartuje, — szepnęła.
On ją z kąta wyciągnął i ku drzwiom pokoju, w którym z siostrami sypiała, popchnął. Gdy już zniknęła za temi drzwiami, dość długo jeszcze stał ze świecą w ręku pomiędzy stołem a ścianą, w ciasnym kącie.
— Sprytna dziewczyna! — szeptał — oho, rozumna dziewczyna!
Do wszystkich dzieci swoich był przywiązanym, ale dla tej najstarszej miał większą, niż dla innych, słabość. To samo było i z Kuleszyną. Dawno, dawno temu, utracili byli troje dzieci; Aurelka rozpoczęła szereg tych, które zdrowo i szczęśliwie hodować się miały. Może więc podstawą ich wyjątkowej dla niej słabości była wdzięczność za to, że pierwsza rodzicielskim ich uczuciom pociechę przyniosła.
— A Teofila miała racyę!
Najzupełniej już przyszedł do przekonania, że spostrzeżenia żony nad Aurelką słusznemi były i, z kąta wyszedłszy, pośrodku izby jeszcze przystanął, głową potrząsł i w zamyśleniu do siebie zaszeptał: Matczyne oczy! matczyne oczy!
Kiedy ze swoim kawałkiem zapalonej świecy wszedł do ciemnego pokoju, w którym sypiał, rozchodził się po nim odgłos, mogący każdemu obcemu uchu dziwnym się