Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/194

Ta strona została przepisana.

kich napatrzyłem się tyle, że jednegom już tylko Boga za wielkiego uznał... Ludzie zaś wszyscy po nim żyją, a wielcy czy mali, zarówno ułomni są i na tym świecie cierpieć muszą...
Umilkł na chwilę, parę razy nosem czmychnął, namyślał się, a Jerzy po raz pierwszy uważny i trochę zadziwiony wzrok na twarzy jego zatrzymał.
— Otóż widzisz — ciągnął Kulesza — oni ciebie nietylko z przyczyny zabobonu tyczącego się pochodzenia twego odtrącili, ale także, i jeszcze więcej, dlatego, że ty swojej ziemi nie masz...
— Głowę i ręce mam! — sarknął Jerzy.
— Ja to przyznaję — odparł Kulesza — ale oni i największy na świecie honor i uciechę i spokojne ubezpieczenie — w ziemi tylko upatrują. I nie można powiedzieć, aby na dnie tego naczynia krzty prawdy nie było. Ziemia to taka piękna i droga rzecz, że przy niej wszystkie brylanty tanieją; ona wyleczeniem jest człowieka z troski o ciało i z wszelkiej desperacyi dusznej; ona matką jest, która czasem chłoszcze, ale często też mile pieści, a zawsze karmi...
Rozczulił się, ziemie matkę, pocieszycielkę i karmicielkę wysławiając; to samo tętno, które od wieków w rodzinnych jego Kuleszach w krwi i sercach ludzkich dzwoniło, jemu także, po tylu już leciech, sprowadziło krew do skroni i wilgoć do oczu. Po chwili przecież mówił dalej:
— To jest prawda; ale znowuż ja ze swojego choćby doświadczenia i o tem wiem, że i bez posiadania ziemi można sobie uczciwie i pomyślnie wiek przez Boga przeznaczony na tym świecie przeżyć. Kiedy z Teofilą żeniłem się, goły byłem, jak bizun, a ona także tyle posagu mnie wniosła, że i kot na ogonie mógłby go unieść. Ot tak, jak ty teraz: głowę i ręce miałem — więcej nic, a jeszcze wielką ochotę do pracy i ambicyę, aby na psa nie zejść, akurat jak ty teraz. Prawda, że różnie z nami by-