wało, czasem to i wcale ciężko i niemile, lecz koniec we wszelkiej robocie najważniejszy, a u jakiego końca ja stanąłem, sam widzisz. Za nieszczęśliwego się nie poczytuję, ani za ubogiego, owszem za bogatego, bom nikomu nic nie dłużen, niczyjej krzywdy na sumieniu nie noszę, a chleba tyle mam, że jeszcze z biedniejszym nie jeden raz podzielić się nim mogę! Ziemi swojej wprawdzie nie posiadłem, ale choć i na cudzej, więcej niż sto sztuk bydełka mam, tysiąc owieczek, dwanaście sprzęgów koni i wszystkie tam różne ruchomości, gospodarstwu i dostatkowi potrzebne... Może też i groszyk jaki, choć nie duży, na nagłą potrzebę w kieszeni najdę! dzięki Bogu! Sześcioro dzieci Pan Bóg mnie pozostawił, troje najstarszych odebrawszy... inni narzekają, że z dziećmi trudno, a ja cieszę się, że je mam... dzięki Bogu! Dziewczęta jak łanie powyrastały, starszy chłopiec w szkołach nieźle się uczy, młodszy, choć teraz bęben jeszcze, ale spodziewam się, że tak jak i inne zgryzoty mi nie przyniesie... dzięki Bogu!
Teraz cała optymistyczna, gołębia natura człowieka tego wybuchnęła na twarz szczerym, szerokim uśmiechem. Śmiejąc się, dłoń na ramieniu Jerzego położył i mówił:
— Tak i z tobą będzie, kochanku! tak i z tobą będzie! Zgryzotę pod nogi rzuć, do roboty rękawy zawiń, lamentować napróżno przestań. Lamenty babom właściwe; toć przecież i one, obok lamentowania, co innego jeszcze robić muszą. I moja wiecznie jęczy — a jak przytem pracuje! hej!
Jerzy zdawał się być rozmową bardzo zajętym.
— Już to pewno — po chwili rzekł — że pan ma racyę i że jeżeli ktokolwiek na świecie smutnemu człowiekowi odwagi dodać, a wątpienia ująć może, to nikt lepiej od pana uczynić tego nie zdoła.
— To i czegóż puszyłeś się przedemną jak indyk,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/195
Ta strona została przepisana.