Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/205

Ta strona została przepisana.

drzwi domu i na ganek, ścigana widocznie przez dwóch młodych i urodziwych chłopców, wybiegła dziewczyna wysoka, zgrabna, piękna, w czarnych warkoczach nad śniadą twarzą, po miejsku ubrana, w suknię z obcisłym stanikiem i turniurą. Jeden ze ścigających chwytał ją za fałdy sukni, drugi za rękę, a obaj wołali i zaklinali się, że jej nie puszczą, że nie po to przyszli, aby ich ona w smętku i samotności pozostawiała, że jeżeli już nieszczęsny los tak zdarzył, iż pan Cydzik wprędce porwie ją i w dalekie strony uwiezie, to oni choć tymczasem widokiem jej nacieszyć się żądają. Jeden, z niejaką elegancyą w szarą kurtę, zielonemi taśmami naszytą, ubrany, półgłosem jej mówił, że tego Cydzika zastrzeli chyba za pozbawienie całej okolicy najpiękniejszego kwiatka, który w niej wyrósł! Drugi coś jej także do ucha szeptał. Parę dziewcząt w samodziałowych spódnicach i codziennych kaftanach, przez drzwi z sieni wyglądało, szczerząc zęby i przyglądając się tryumfowi towarzyszki. Widocznie bowiem była ona tryumfatorką i z zadowoleniem przyjmowała sypiące się na nią komplimenta i czułości. Zadowolenie, rozbawienie, zalotność tryskały z jej twarzy, spojrzeń i ruchów. — Ten Adaś Strupiński szczególniej był takim przystojnym i dowcipnym chłopcem, że wesoło było z nim pożartować, a ponieważ uchodził za bałamuta i wielu już pannom w okolicy głowy napróżno pozawracał, więc nawzajem zawrócić mu głowę niemałym było tryumfem. Że zaś głowę miał już zawróconą, to wyraźnie widziała i była pewną, że gdyby nie zaręczyny z Cydzikiem, on teraz oświadczyłby się o nią. — Jednak choć kompania była tak wesołą, umyśliła porzucić ją na chwilę, a myśl ta niewiedzieć zkąd i nagle strzeliła jej do głowy, gdy, u długiego pieca na kołowrotku przędąc, z chłopcami i dziewczętami rozmawiała i żartowała. Niewiedzieć dla czego i nagle wśród największej wesołości pomyślała sobie: dość już tego! nie chcę już ich! do Gabrysia polecę! Zerwała się od kołowrotka,