Ani myślała odgadywać co czuł on lub myślał, gdy tak wzruszonym wzrokiem na nią patrzał. Co on tam osobliwego mógł czuć lub myśleć. Posmutniała, bo oczy Gabrysia przypominały jej w tej chwili inne, w dalekiej już, jak się jej zdawało, przeszłości pozostawione. Tak samo z nią bywało, ilekroć usłyszała głośny śmiech stryjecznego brata, który, trzebaż trafu! zupełnie był podobnym do śmiechu człowieka daleko też w przeszłości na zawsze pozostałego! Ale trafy podobne zdarzały się jej nie rzadko. Czasem ktoś wyraz jakiś wymówi, ruch zrobi, spojrzy na nią w jakiś sposób — co więcej, wiatr czasem tak jakoś powieje, niebo przyćmi się, lampka zamigocze, że traf! i jest już przypomnienie jego, albo jakiejś rozmowy z nim, albo jakiejś chwilki, często malutkiej, która im wspólnie była zleciała i na zawsze stopiła się w przeszłości.
Gabryś gołębia do sionki wpuścił i do Salusi miał się zbliżyć, gdy w kuchni coś przeciągle zastękało i zajęczało.
— Gabryś! daj ziółek! Oj, Boże mój, Boże! człowiek bez kropli wody umierać musi! Gabryś, czy ty masz Boga w sercu, że mnie tak opuszczasz i garnka z ziółkami nawet nie podasz... Gabryś! oj, oj! oj, oj, oj!
On zniknął już w kuchence i przez wązkie drzwiczki widać było, że komuś niewidzialnemu śpiesznie garnuszek jakiś podawał i słychać, że do kogoś, wciąż jęczącego i gderliwie zrzędzącego, zcicha kilka słów powiedział. Potem, gdy stękanie i zrzędzenie umilkło, do izdebki wrócił i na tapczanie usiadł.
— Ciotka chora? — zapytała Salusia.
Skinął twierdząco głową.
— A Gabryś jej usługuje?
Nic nie odpowiedział. Patrzał na nią, ale inaczej, niż przed chwilą: uważnie i niespokojnie. Teraz, gdy przestała śmiać się i szczebiotać, a zamyślona i chmurna, z twarzą na ręku opartą, siedziała, można było zauważyć zaszłe w niej zmiany. Świeża zawsze jak majowa róża,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/211
Ta strona została przepisana.