Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/218

Ta strona została przepisana.

Kiedy przed trzema tygodniami po raz drugi przybywające swaty przyjęła, a kobyłkę Jaśmonta do stajni wprowadzono, doświadczyła takiego uczucia, jakby spadł z niej wielki ciężar, jakby z kłótni, trwogi, walki, wstąpiła do miłej ciszy i spokoju. Stało się! klamka zapadła, mnóstwo krewnych i znajomych, którzy dnia tego do domu Konstantego schodzili się jak na odpust, świadkami było jej postanowienia i przyrzeczenia. Wiedziała, że cofnąć się już nie może pod karą publicznego pośmiewiska i potępienia, nie czuła zresztą do cofania się żadnej ochoty. Głowę miała nabitą tem wielkiem gospodarstwem, którego panią miała zostać, uszy napełnione powinszowaniami najpoważniejszych w okolicy ludzi, policzki wygniecione pocałunkami sióstr i przyjaciółek. Cieszyła się, gości częstowała, w kuchni, razem z Pancewiczową, z zawiniętemi po łokcie rękawami, oładki z kartofli, jajecznice i inne przysmaki smażyła, wysokich progów nie przebywała inaczej, jak z wysokiemi też podskokami, z narzeczonym wyprawiała żarty i śmiechy, musztrując go, do wszystkich usług popychając, trochę wyśmiewając, drażniąc się z nim i wogóle obchodząc się jak z niedorosłym chłopczykiem. On zaś, niczem nie zrażony, lecz owszem, zachwycony wszystkiem, co tylko od niej pochodziło, ze swoją kołkowatą figurą i prawie dziecinną twarzą, jak cień za nią łaził, ogień w piecu na rozkaz jej rozniecał, wodę ze studni przynosił, drewka na trzaski rozłupywał, a gdy drwiąc, nazywała go niezgrabiaszem, harbuzem, niedostałą trawą, patrzał na nią z zachwyceniem, dwa rzędy białych, jak kość słoniowa, zębów w szerokim uśmiechu ukazując. Wszyscy też już widzieli i nie pocichu wcale mówili, że łatwo jej przyjdzie kozła i barana z takiego męża zrobić i że teraz już zgadnąć można, kto w dostatnim domu Onufrego Cydzika wszechwładnym panem zostanie. Bo ona i teścia zawojować potrafi — przepowiadano; a pan Onufry choć gruby i pieniędzmi nadziany, tak skakać będzie, jak mu synowa zagwiżdże! Przepo-