Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/223

Ta strona została przepisana.

wieczora, po raz pierwszy prosto w oczy losowi swemu spojrzała, bo Władyś Cydzik, złote obrączki na swój i jej palec włożywszy, we wcale osobliwy sposób asystować jej począł. O zuchwałości jakiejkowiek nie myślało, ani też jej czuło to zaledwie dorosłe chłopię, które miłość po raz pierwszy i nagle w pułapkę pochwyciła, żyły warem, a serce zaledwie zrozumiałem dla niego zachwyceniem napełniając. Pokazano mu dziewczynę piekną jak marzenie upalnego lata i powiedziano, że żoną jego zostać może. Od pierwszego spojrzenia zapragnął, aby została, i po pierwszych odrzuconych swatach, przez całą drogę do Bohatyrewicz, w ramię i ręce Jaśmonta całował, prosząc i jęcząc, aby od zamiaru pojechania z drugimi swatami nie odstępował i aby cokolwiek takiego zrobił, coby Salusię do przyjęcia ich skłoniło. Nigdy przedtem żadnej kobiety zblizka nie znał, do żadnej się nie zalecał i ani wiedział, ani myślał o tem, w jaki sposób najzgrabniej i najskuteczniej czynić to należy. Siła nieznana, pierwszy raz do życia obudzona, popychała go ku narzeczonej, nieśmiałość przezwyciężała, różne nieznane dotąd ochoty i myśli budziła; więc gdy Salusia, dla ugoszczenia swata i kilku przybyłych na zaręczyny krewnych, z kuchni do swietlicy i napowrót przechodziła, on, jak kołkowaty cień, krok w krok za nią chodził, ciężkiemi butami stukając i zatrzymując się wszędzie, gdzie stawała, a idąc znowu, gdy skierowywała się w którąkolwiek stronę. Miał przytem ciągle usta w szerokim i dziwnie błogim uśmiechu otwarte, a oczy w nią, jak w tęczę, wlepione i bardzo błyszczące. Możnaby myśleć, że gdyby go ktokolwiek teraz w gładkie i wyprostowane plecy pięścią uderzył, albo i batem ćwiknął, on-by tego nie uczuł i nawet nie zauważył. Salusia przez czas jakiś nie zwracała na niego żadnej uwagi, aż gdy parę razy na suknię jej nastąpił, a raz odwracającej się z pośpiechem tak niezgrabnie wlazł w drogę, że niesioną salaterką w bok go stuknęła i o mało jej z rąk nie wypuściła, spojrzała na