Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/225

Ta strona została przepisana.

obrzydzenie i zarazem taką ochotę do śmiechu, jak żeby naprzykład dwunastoletni synek Pancewiczowej w niej się rozkochał i żenić się z nią zapragnął. Wszystkie jej moralne i fizyczne siły, cała dojrzałość i świadomość miłosnych wzruszeń, ze stosunku z Jerzym zaczerpnięta, podnosiły bunt przeciw wszelkiemu zbliżeniu się ku niej tego dzieciaka. Każdy zaś gwałtowny poryw tego buntu sprowadzał przystęp tęsknoty za tamtym... dalekim, straconym, którego teraz chwilami, zapewne przez ciągłe porównywanie go z Cydzikiem, tak uwielbiała, że gdyby znagła przed nią stanął, na klęczki-by przed nim upadła.
— Nie mój on już, nie mój, nie mój! — myślała tej nocy, która po zaręczynach nastąpiła — ale taki piękny, taki rozumny, taki śmiały, miły, dobry!
A potem, zaczęła w myśli z nim rozmawiać. Narzekała przed nim, że do domu odjechała, że ślubu z sobą nie wzięli przedtem choćby, nim on miejsce w książęcych majątkach otrzymał, że teraz juz z tej pułapki, w którą ją ułowiono, nijak wydostać się nie może; a on wyrzuty jej czynił, mówił, iż bardzo jest nieszczęśliwym, i patrzał na nią tak smutnie, że ona przepraszać go zaczęła, błagać, aby jej przebaczył, aby o niej zapomniał i z drugą był szczęśliwy, ale trochę, trochę o niej zawsze pamiętał... czasem, czasem do pamięci przywracał ją — i ją, i te chwilki, które im kiedyś razem upływały.
— Salusia! czego przewracasz się, aż łóżko trzeszczy, i stękasz? — odzywała się ze swego łóżka Pancewiczowa. — Może ci się co złego przyśniło? To przeżegnaj się i „Zdrowaś Marya“ zmów...
Może siostra dobrze radzi, może istotnie pacierzem odegna tęsknotę. Zaczynała szeptać: „Zdrowaś Marya, łaskiś pełna!“ ale zanim zdążyła wyszeptać: „Pan z tobą“, już znowu do Jerzego mówiła: „Żebyś ty wiedział, Jerzy, jaka ja biedna! Ani mnie u kogo poradzić się, ani kogo o ratunek poprosić... Jeden Gabryś taki, że mogę