Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/237

Ta strona została przepisana.

zapachniały, zaszemrały, wstępną przygrywką w powietrzu, zda się, zagrały weselne gody. Salusia, ciotkę swanię za różowy czepeczek z uniesieniem uściskała i poprosiła, aby, jako doświadczona gospodyni, pomogła jej w braterskiej oborze dwie krówki wybrać; potem jej i wszystkim zebranym dziewczętom pokazywała swoje owieczki, len, dywanik z jelonkiem i różne inne drogocenności, które znajdowały się w jej wyprawie, potem jeszcze Pancewiczowej do pomocy stanęła w kuchni, a której ogień smalił się wciąż, jak w piekle, a gdy z zawiniętemi po łokcie rękawami, w wielkim fartuchu z panami Bohaterowiczem i Steckiewiczem głośno i ciągle gawędziła, Adaś Strupiński i Józik Łozowicki ledwie sobie wąsów nie powyrywali, tak zapalczywie kręcili je z zazdrości i udawanej fantazyi. Późno i bardzo zmęczona spać poszła, usnęła prędko i spała twardo, aż obudziły ją czyjeś uściśnienia i pocałunki. Otworzywszy oczy, zobaczyła Końcową, która, na pościeli jej siedząc, obejmowała ją, całowała i ze łzami kręcącemi się w oczach mówiła:
— Salka! dziś twój dziewiczy wieczór! Jaka ja kontenta, Salka, że ciebie jutro już mężatką zobaczę, że ty już upewnioną przyszłość będziesz miała, że wszystko tobie tak dobrze poszło! Ja ciebie zawsze z całej familii najlepiej lubiłam, ty dla moich dzieci taka dobra byłaś, gdy chorowały... to też cieszę się, tak cieszę się, że dziś już twój dziewiczy wieczór!
Salusia porwała się, jak struna wyprostowana usiadła na łóżku i z szeroko otwartemi oczami, które, przy roztarganych we śnie włosach, nadawały jej wyraz prawie nieprzytomnego przestrachu, krzyknęła:
— Jezus Marya! jutro! już jutro!
I zanim Końcowa słowo przemówić mogła, ona już na szyi jej wisiała, tuliła się do siostry, i, cała jak w febrze trzęsąc się, mówiła:
— Ja nie chcę... ja nie chcę... ja tak prędko nie chcę!... Anulko, moja Anulko, moja ty droga, moja ty