Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/243

Ta strona została przepisana.

Pancewiczowa zaś wchodzącej Salusi w jednę rękę spory kosz, a w drugą koczerhę podała.
— Wyjmujże prędko — rzekła — bo spalą się na węgiel!
I odjęła deskę, otwór pieca zasłaniającą. Wyjmowanie z pieca gąek jest czynnością, której panna młoda własnoręcznie dokonać powinna; Salusia bardzo dobrze i od dzieciństawa o tem wiedziała, więc wziąwszy z rąk siostry kosz i koczerhę, zaczęła ostatnią w czarną otchłań piecową zanurzać i z niej podługowate, pięknie zarumienione ciastka wygrabywać. Co zagrabiła koczerhą, to ze trzydzieści lub z pięćdziesiąt gąsek wydobyła, które za każdym razem zsypywała do kosza. Tej robocie jej, lampkę z kominkiem w ręku trzymając, przyświecała Końcowa i zasmuconym, trochę nawet przestraszonym wzrokiem patrzała na dwa sznurki łez, które z oczu Salusi toczyły się po bladych jej policzkach. Ani krzywiła się, ani słówkiem bodaj najmniejszem się odzywała; możnaby nawet myśleć, że nie oddychała, tylko, ilekroć koczerha w piecu o cegły zaskrobie, sznurek łez z jej oczu popłynie; ilekroć sypną się gradem do kosza gąski, na jej twarzy powstaje nowy sznurek tych kropli, w których światło lampy prześwieca się i błyszczy.
— Salka — przemówiła nakoniec Końcowa — co tobie jest? Odezwijże się choć słowkiem, bo aż straszno na ciebie patrzeć!
Nie odezwała się, nie spojrzała nawet na nią, a gdy piec zupełnie już był z gąsek opróżniony, kosz w rękę wzięła i z nim do świetlicy weszła. Za nią trzy kobiety wniosły na tackach szklanki z herbatą i rozdawać je zaczęły, od swani i swata zaczynając. Ona rozdawała gąski. W tłumie, w gwarze rozmów i śmiechów, w pstrociznie kobiecych i męzkich ubrań, chodziła wyprostowana i blada, z roztarganym warkoczem na plecach i — od swani i swata zacząwszy — a na dzieciach kończąc, wszystkim po garści gąsek dawała. Czy słyszała długi i płynny kom-