Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/248

Ta strona została skorygowana.

czem, z bokówki wybiegłszy, jak strzała przebiegła świetlicę, sień i znalazła się na przeciwku.


Tu było pusto i ciemnawo; na stole u okna palił się kawałek żółtej świeczki, krzywo w mosiężny lichtarz wsadzony. Gwar ze świetlicy głucho przez dwoje zamkniętych drzwi dochodził, w kuchni, za nawpół zamkniętemi drzwiczkami, słychać było tylko sapanie Pancewiczowej, która, śmiertelnie zmęczona, przyłożyła się tam na twardej ławce i usnęła.

Salusia wielką skrzynię otworzyła, na ziemi przed nią uklękła i przy mętnem świetle stojącej na stole świeczki prędko, gwałtownie, różne przedmioty wydobywać z niej zaczęła. Skrzynia była wielka, na zielono pomalowana, kilku żelaznemi sztabami okuta, z bombiastem wiekiem, które, całe świętemi obrazkami od wnętrza wyklejone, ledwie zamykać się mogło nad mnóstwem odzieży, szczelnie i piętrzasto skrzynię wypełniającej. Była to jej