dół, śniegiem osypany, lecz tu i owdzie jakby czarnemi dziurami poplamiony. — To ten staw, o którym pisał Jerzy, gdy pozycyę Laskowa jej opisywał, a te czarne dziury, to przeręble, w których dziś, najdalej wczoraj, ryby łowiono, skoro ich jeszcze śnieg nie przysypał. Widywała w swoich stronach stawy, na których lody dla łowienia ryb przerąbywano, to też i ten z łatwością rozpoznała.
Znajdowała się już prawie za plecami ludzi, przez oświetlone okna we wnętrze domu spoglądających. — Byli, to jak z ubrań poznać mogła, służący wszelkich stopni: niżsi oficyaliści, parobcy, żony i ich dzieci, dziewki piekarniane. Może też i z poblizkiej wsi jakiej trochę ludzi zwabionych ciekawością przyszło, bo tłum był duży, a skupiał się cały przed trzema oknami, z za których też dochodził gwar wielu głosów, z dzwonieniem naczyń stołowych zmieszany.
— Co tu zrobić, aby dowiedzieć się, gdzie on jest i jakimkolwiek sposobem z nim się zobaczyć? — myślała Salusia i po krótkim namyśle wcisnęła się pomiędzy siermięgi, kożuchy, duże chusty i z niejaką trudnością do samego okna dotarła. — Przedzierając się przez tłumy myślała, że może Jerzego za tem oknem zobaczy i kogokolwiek ze stojących tu ludzi o przywołanie go poprosi.
Za trzema oświetlonemi oknami widać było scenę pełną życia, ruchu, barw i hałasu. Pośrodku największej w całym domu izby, nizkiej, z belkowanym sufitem i ścianami, białym tynkiem okrytemi, stał długi stół, lampami oświetlony, śnieżnym obrusem, i mnóstwem różnych naczyń okryty, a otoczony pzez trzydziestu może siedzących dokoła niego ludzi: kobiet i mężczyzn, starych i młodych, najrozmaiciej poubieranych. Z ubrań, z ruchów, z cery twarzy rozpoznać można było panów, chłopów i ludzi stanu pośredniego. Pierwszych było najmniej dwóch zaledwie, pewno majętnych obywateli z sąsiedztwa; drugich już więcej, bo para starych ludzi, i kilku młodych mężczyzn; trzecich najwięcej: widocznie, wyżsi ofi-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/273
Ta strona została przepisana.