Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/276

Ta strona została przepisana.

zaś trzej chłopcy w ubraniach z błyszczącemi guzikami wołali najnatarczywiej; kobiety w jaskrawych kwiatach chichotały tak, że aż przeginały się na poręcze krzeseł; dziewczęta we wstążkach pomiędzy sobą i z panną młodą na migi o czemś wstydliwem i razem zabawnem rozmawiały.
W tej zawierusze barw, póz, ruchów, głosów, we mgle woalu i w ogniu rumieńców, panna młoda poczęła bardzo szybko, w różne strony głową obracać i oczyma rzucać, to w dół, to w górę, to w prawo, to w lewo, zupełnie jak przelękniona ptaszyna. Pan młody, przeciwnie, siedział spokojny i zamyślony, jak człowiek, przez którego życie i duszę niedawno ciężka chmura przepłynęła i który śmiać się tak łatwo, świeżo, swobodnie, jak śmiał się dawniej, jeszcze nie może, albo i nigdy nie będzie. Jednak, choć bez wielkiej wesołości, przyjaźnie i z uśmiechem na pannę młodą spoglądał; im więcej ona głową kręciła i szafirowemi oczyma na wszystkie strony rzucała, tem bliżej przechylał się ku niej, aż gdy weselni goście, nietylko okrzyku swego wydawać nie przestawali, lecz coraz głośniej, z coraz większemi śmiechami i żartami wołali: „kwaśne wino! kwaśne wino! kwaśne wino!“, on żywym ruchem wpół ją objął, ku sobie przyciągnął i w same usta pocałował. Wtedy ona, niezmiernie już zawstydzona, w mgnieniu oka wyrwała się mu z objęć i do ojca jego przypadła, i ręce na szyję starcowu zarzuciła, twarz kryjąc u grubego jego surduta. Staremu chłopu powieki prędko latać zaczęły, objął ją tak, że ciemna jego ręka, jak wielka brunatna plama odbiła się na śnieżnej bieli jej stroju i szorstkim wąsem zjeżone usta tak długo do głowy jej przyciskał, że aż woal w tem miejscu zapadł i najkrzywiej w ściecie przekręcił się na nim wianuszek mirtowy. A Jerzy, rękę o poręcz krzesła opierając, stał wysmukły, zgrabny w swojem czarnem ubraniu, z gałązką mirtową u boku i na uścisk starego ojca z młodziutką żoną patrzał, ze spokojnym wprawdzie, lecz takim