szłości nie zależy tylko od mniej lub więcej korzystnej posady i znacznych dochodów!
— A od czegóż więcej zależy? — zapytał Wiktor.
Zenon z niejakiem zadziwieniem w głosie odpowiedział:
— Przecież człowiek młody ma przed sobą przyszłość podwójną: materyalną i moralną.
Wiktor zaśmiał się i śpiesznie potwierdził:
— Ależ tak, to się rozumie, o tem przecież nie trzeba wspominać! Piąte: Nie zabijaj! szóste: Nie kradnij!
Zenon przerwał śpiesznie:
— To elementarne! Naturalnie, że moralności kodeksowej wspominać nawet nie trzeba. Ale po za jej granicami jest pole obowiązków i cnót bardzo szerokie.
Wiktor popatrzył przez chwilę na brata, zastanowił się i odpowiedział:
— A jest, rzeczywiście jest, nie wiem, czy takie szerokie, jak ty mówisz, ale jest. Tylko, że siostry miłosierdzia i inne tam owieczki Boże już po niem chodzą. I niech sobie zdrowe chodzą! Dla nas zaś, kozłów światowych, przedsiębiorczość, praktyczność, energia — przedewszystkiem! Naturalnie, że rozbijać po drogach, ani kraść, ani weksli fałszować nie należy, bo za to można dostać się na tym świecie do kozy, a na tamtym, jak księża powiadają, do piekła, jeszcze gorszej, niż koza, instytucyi...
Kończył mówić, śmiejąc się, potem spoważniał.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bracia.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.