W młodości był popędliwym; potem przezwyciężał w sobie tę wadę siłą przekonań i woli, aż wyleczył się z niej prawie zupełnie. Teraz pod wpływem złej namiętności, która wślizgała mu się w serce, dawna ułomność charakteru wychodziła z kryjówki, w którą ją był zapędził. Kiedy nakoniec Wiktor i Rozalia weszli do salki jadalnej i usiedli przy stole, oboje z oczyma niezwykle błyszczącemi i trochę przymuszonemi uśmiechami na ustach, Zenon zwrócił się do brata z zapytaniem:
— Czy termin twego ślubu z panną Amelią jest już stale wyznaczony?
Słowa te były prawdziwem coup de théâtre,[1] które przecież trwało jedną minutę. Wiktor zmieszał się ogromnie; po wyrazistej twarzy Rozalii przebiegło drganie nerwowe; Sabina upuściła na spodek łyżeczkę i tak się zlękła, że oczy jej biegać zaczęły. Ale w niespełna minutę Rozalia pierwsza, uprzejmym ruchem zwracając się do Wiktora, ze spokojnym uśmiechem przemówiła:
— Pan masz narzeczoną?
— Tak — zwolna i z wahaniem w głosie odpowiedział Wiktor — to stara historya, której zakończenie niewiadomo jeszcze kiedy nastąpi.
Ale po raz pierwszy, odkąd przybył do Zapolanki, na czole jego powstała zmarszczka; spojrzeniem prawie ostrem błysnął ku bratu i na całe pół godziny stał się bardzo małomównym i zachmurzonym. Wtedy jednak Rozalia zaczęła mówić z wielką swobodą o dzisiejszem rydzobraniu, lesie
- ↑ Hasło teatralne.