ktokolwiek z otaczających był bardzo głodnym, samą siebie do zjedzeniaby mu oddała.
Ulana, bardzo z darów otrzymanych zadowolona, skrzynki przetrząsać jednak nie przestawała i, coś białego rozwijając, od zdziwienia aż krzyknęła. Zadziwiły ją koszule Franki, cienkie, ale bardzo podarte. Pełną szkatułkę kosztownych szkiełek i wstążek miała, a koszuli całej nie miała. Suknie też jej z mnóstwem falban i kokardek poplamione były i u dołu obłocone.
— Aaaa! — zadziwiła się Ulana — jakże wy w tem chodzić będziecie? To już innego odzienia nie macie?
Franka sięgnęła do kieszeni i z rogu chustki, w węzełek związanego, kilkorublową asygnatę wyjęła. Była to zapłata, którą za ostatni miesiąc służby otrzymała i której na wsi stracić nie mogła.
Prosić zaczęła Ulanę, aby jej za te pieniądze takich samodziałowych spódnic, fartuchów, grubych, lecz całych koszul, jak te, które na sobie miała, kupiła.
— Moja, mileńka, złocieńka, brylantowa, kupcie! — prosiła.
Ulana zawahała się i na męża spojrzała, a widząc, że potakująco powiekami mrugnął, uprzejmie rzekła:
— Na co kupować? u mnie, chwała Bogu, wszystkiego dosyć jest. Ja wam i tak bez nijakiej zapłaty parę spódnic i płótna na koszulę dam.
I, śmiejąc się, dodała:
— A potem, kiedy zechcecie, tkać was nauczę, to i sami natczecie sobie wszystkiego, co potrzeba.
Paweł malutkiego siostrzeńca z ziemi podniósł i na kolanach huśtać zaczął.
Obecni ledwie uszom swoim wierzyć mogli, słysząc, że wesoło zagwizdał, tak to ze zwykłem jego zachowaniem się sprzeczne było.
— Dobre, Ulanka! — przyjaźnie na siostrę patrząc, przemówił — daj jej tymczasem, co trzeba, a później policzym się. Jak nie krzywdziłem ja ciebie do tego czasu, tak i teraz krzywdzić nie będę. A tkać i co tam więcej w stanie naszym potrzebne, ją naucz. Ona biedną sierotą od urodzenia swego była, i nikt jej nigdy dobra, rozumu nie uczył. Uczyć teraz będę ja. Ucz i ty. Pan Bóg tobie wynagrodzi!
Ulana, Filip, Awdocia, nawet swawolny Daniłko, głowami po kilka razy kiwnęli. Wyraz sierota do serc im trafił.
Ubranie, od Ulany otrzymane, za które Paweł z miasteczka dla siostry ładne rude cięlę przyprowadził, włożyła jednak nie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cham.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.